Do naszej lecznicy wpłynęło zgłoszenie od gospodarza, p. Henryka z  miejscowości Czarne, dotyczące kastracji prosiąt. Mąż Andrzej, też lekarz weterynarii, wyjechał do innego zgłoszenia – trudnego porodu. I nie wiadomo było, kiedy wróci.   

            Postanowiłam pojechać do zgłoszenia sama.

            Zajechałam na podwórze. Przygotowałam potrzebny sprzęt. Cały czas byłam mocno obserwowana przez p. Henryka. W międzyczasie zawołał swoją matkę, a

w momencie, kiedy rozpoczynałam zabieg, przeżegnał się i zawołał:  – O, święta Petronelo! Kobieta czyści u mnie wieprzki…

            Tym zawołaniem bardzo mocno mnie rozbawił. Na szczęście kastracja prosiąt przebiegła sprawnie. I – może dzięki wstawiennictwu świętej Petroneli? – w dobrej atmosferze.

            Był to rok 1991.

                                                                                                          Ewa Kaznocha